środa, 25 kwietnia 2012

25.04.2012r środa

    Dla niektórych (Alan,Szania,Klaudia) jest to dzień wolny, dla innych dzień egzaminu gimnazjalnego przyrodniczego, a jeszcze dla innych zwyczajny dzień szkolny (Ja). Jedak pomimo że każdy była zajęty lub nie na swój sposób przeznaczenie chciało byśmy się spotkali w WW. Jak to się stało?
    We wtorek Szaniawska,Alan i Klaudia pojechali se do Woskrzenic. Ja nie mogłam choćbym nie wiem jak bardzo chciała.Kiedy zadzwoniłam do nich śmiali mi się do telefonu a ja zazdrościłam im tego, dzień wolny spędzony z WW z jednymi z najfajniejszych i najciekawszych osób jakie znam. Powiedzieli mi jeszcze że w środę pojadą.
    Poszłam normalnie do szkoły, miałam na 9 więc w miarę mogłam się wyspać. Jednak nawet to mi nie pomogło się skupić na lekcji. Na angielskim jeszcze wiedziałam co robimy, na polskim nie słyszałam pani która mnie zapytała "Jakich znasz pisarzy ...",na matmie to już zupełnie odpłynęłam. I tak do 14:25. W szatni umówiłam się z Martyną ,że będziemy razem wracać na piechotę. Jednak tuż po wyjściu ze szkoły  patrzę ,że moja mama się na chwilę urwała i po mnie przyjechała (za 30 min miała mieć radę) Pogadałyśmy trochę i nie pamiętam już która wpadła na pomysł bym pojechała do WW. Zadzwoniłam do Szaniawskiej spytać się do której będą i czy bym mogła z nimi wracać. Alan miał wracać już o 15 więc myślałam że się miniemy. Poprosiłam tatę by mnie zawiózł i ku mojemu zaskoczeniu zgodził się. Jadłam obiad w takim zdenerwowaniu by jak najszybciej dostać się do WW ,że skończyło się na tym że i tak wszystko oddałam dla Apsika. W końcu jechałam. myślałam że to trwa całe wieki. Myśląc że jesteśmy już w połowie (jechaliśmy autostradą) patrzę znajomą stację paliwową (na końcu brzeskiej, jakoś tak) i nawet nie wyjechaliśmy z białej. Ja do taty by przyśpieszył, lecz przed nami jakiś dziadzio z żonką sobie gada i ani myśli na bok zjechać. Ok, w końcu udało mi się dotrzeć na miejsce.
    Dzwonię do Szaniawskiej z pytaniem gdzie ona jest, jednak jej odpowiedz nie była mi już potrzebna bo zobaczyłam ją jak wychodziła z za jakiegoś samochodu. Był też tam Pan Mariusz nadzorujący Alana i Klaudię którzy czyścili siodła.  "-Jula ratuj mnie" to były słowa jakie usłyszałam od niego na dzień dobry. Chyba tylko ja umiem wytrzymać z całą trójką naraz (ale czasem nie daję  ;P). Tak. Szaniawska,Alan i Klaudia byli już cały dzień, zdążyli pojechać w teren i każdy każdego z kimś swatał. Wracając do tego samochodu, przywiózł on całkiem sporo rzeczy do WW. Między innymi 2 nowe siodła, nowe ogłowie dla Farabi (czarno-niebieskie), kilkanaście uwiązów,kantarów, i innych bajerów. Pomogłam im dokończyć smarowanie (ja czerwoną czapeczką). Przyjechała Madzia i dołączyła do nas. początkowo smarowała majtkami (tylko taki rodzaj szmaty został) Kiedy skończyliśmy, pogadałam trochę z Alanem co dziś robili i co się działo, bo Klaudia się o coś fochała, a Szaniawska trzymała się ode mnie z daleka (tak to przynajmniej odbierałam).
    Później Pan Mariusz pozwolił mi,Alanowi i Madzi wsiąść Ebasto,Miśkę i Uzarię (płaciliśmy za trening). Klaudia i Szania dostały Robina do pojeżdżenia na nim na oklep na pierścieniu (nie płaciły). Tego treningu mam nadzieję nie zapomnieć na bardzo długi czas. Po pierwsze wszystko działało szybko i sprawnie (poza tym jak na początku Bellami zrzucała  drągi) Ebasto mi wyrywał do galopu, i parę razy skakałam bez jednego strzemiona ^^". pierwsza przeszkoda szła nam fatalnie (z parkuru 5).  Trochę postępowaliśmy,

i następną przeszkodę jaką skakaliśmy była 1. Ku zaskoczeniu Pana Mariusza ta trudniejsza (1) szła nam o wiele lepiej niż 5! Szło nam coraz lepiej i dodawaliśmy jedną przeszkodę więcej (1,2)(1,2,3)(1,2,3,4). Skoczyliśmy skok wyskok (6a,6b). Na koniec skoczyliśmy parkur. Ja jako pierwsza. Pierwszy przejazd miałam całkiem ładny, lecz już na 7 byłam zmęczona i 8 to trochę na odwal się skoczyłam. następnie skakała Uzaria lub Bellami nie pamiętam dokładnie. Każdy miał problem by z 3 najechać na 4 bo konie wyłamywały. Mi tylko na pierwszym przejeździe Ebasto nie wyłamał, na drugim już tak ^^". Alan (Bellami) skoczyli całkiem ładnie bez zrzutek, lecz z wyłamaniem przy 4, Magda (Uzaria) tak samo. W sumie przejechaliśmy 2 razy cały parkur. Pan Mariusz kazał nam to traktować jak zabawę i nie możemy się tak mocno skupiać, mamy się zabawić (taa za drugim razem to się za bardzo wyluzowałam). Koniec końców skończyliśmy trening bardzo miło. Pan Mariusz kazał zdjąć siodła i zrobić kółko wokół ujeżdżalni i popatrzeć na nogi konia (czy nie kuleje ect.) później spuściliśmy konie i Ebasto pierwszy przystąpił do tarzania się. Następnie mieliśmy wsiąść konie na kantar i wyprowadzić na trawkę.
     Jak dotarłeś aż tutaj to gratuluję, ale zapewne już nie pamiętasz że pisałam coś o Asi? (nie dotyczy ciebie Asia ;P) właśnie tu wkracza ona na scenę i wszyscy biją jej brawa. Asia przyjechała do WW by odwieść Milkę którą 2 tyg wcześniej zabrała Agnieszka.W ("Chciała mieć kotka") Nie będę pisać co dokładnie się stało bo zaraz będzie że obgaduję czy coś. No wiec, przyjechała Asia,a Madzia musiała już wyjeżdżać. Pan Mariusz poprosił nas byśmy wzięli konie w kantar i poszli "popasać" tak wiec, madzie zastąpiła Asia która z chęcią została dłużej w WW pomimo iż jutro ma ważny egzamin z angielskiego (aj tam, dużo w gry po angielsku znała wiec umie ;P). Niestety Szaniawska i Klaudia które "miały być do wieczora" wyjechały wcześniej. jednak i tak całkiem miło spędziliśmy czas we trójkę słuchając opowieści Alana o jego Mamie która budzi we mnie wielki szacunek ;D . Po 19 poszliśmy na ujeżdżalnię z zamiarem przeskoczenia boso parkuru. jednak piach był tak zimny , ze parzył w stopy. Nie pobiegaliśmy zbyt dużo,więcej siedzieliśmy na tym piachu konając z bólu XD. Później nałożyliśmy buty i postanowiliśmy sprowadzić kozy do ich domku. Biedulki po zaplątały się bardzo mocno. Udało mi się je rozwiązać (Alan poćwicz trochę ;P) i zanim jednak wprowadziliśmy je na ich wybieg Alan chciał by poskakały XD . Widok był przekomiczny. Aisak nie chciał nic a nic skakać, za to jego mama jeszcze 1 przeszkodę skoczyła sama. Udało nam się namówić Alana by dał spokój kozom i je odprowadziliśmy.
    Wnieśliśmy cały nowy sprzęt do siodlarni i "tajemniczy zestaw" o którym ani słowa(wtajemniczeni buzie na kłódkę!!). Szybko się ściemniło, wiec zapłaciliśmy i jakieś 10min przed 21 przyjechała moja mama. Odwiodła Alana, a z Asią było ciężej. nasze mamy się przyjaźnią wiec nie obyło się bez rozmowy trwającej do 21:38.
     Wróciłam pełna optymizmu do końca tygodnia ;) Polecam każdemu jazdę konną-buduje pewność siebie i optymizm a przy okazji ćwiczy wszystkie mięśnie i można poznać wspaniałych ludzi.

3 komentarze:

  1. Mogłaś przemilczeć o tajemniczym zestawie |D.
    Żałuję, że w tą i następną sobotę mnie nie będzie :c .
    Ale ja za to bardzo się odprężyłam przed częścią z angielskiego (mam wrażenie, że rozszerzenie lepiej mi poszło od podstawy xD).
    Ale nie no, mama Alana jest niesamowita!
    "Pani nie wie z kim zadziera" xDDD
    Od śmiechu aż ucho mnie bolało xD.
    `Aśka W

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla uogólnienia sytuacji to ja z Karolcią nie miałyśmy wolnego dnia tylko tez do 11.30 siedziałyśmy w szkole pisząc testy próbne.

    OdpowiedzUsuń