Recenzje Obozów Konnych

Jeśli byłeś gdzieś na obozie, napisz mi o nim recenzje. Dzięki temu ułatwimy wybór innym ;)

Janów Lubelski

W południowo-wschodniej części Polski znajduje się Janów Lubelski (nie Podlaski!) ,w którym znajduje się ośrodek wypoczynkowy, gdzie śpią i spędzają wolny czas młodzież z różnych obozów oraz dzieci na koloniach. Wśród chordy niepełnoletnich można spotkać grupę osób, które specjalnie przyjechały na obóz konny. Grupa codziennie dwa razy w dniu muszą iść te 10-15 minut do stajni, aby móc kształcić swoje umiejętności ,bądź dopiero rozpoczynać przygodę z jazdą konną.

Relację z obozu przedstawię ze swojego punktu widzenia, gdy tam przebywałam te dwa niezapomniane tygodnie.

Wszyscy śpią w drewnianych domkach, gdzie nie trudno znaleźć mrówki i karaluchy, jednak jest też możliwość mieszkania w hotelu. Posiłki jak wszędzie trzy raz dziennie oraz dostawaliśmy jakąś przekąskę jak słodkie bułki, batoniki lub lody po kolacji. Czasem jednak grupy miały o innych godzinach, aby instruktorzy i trenerzy nie musieli czekać na niedopitków. Jak już napisałam, miłośnicy/amatorzy jazdy konnej dwa razy musieli iść do stajni wraz z opiekunem. Ale co z czasem wolnym? Wieczorami około godziny 19.00 bądź 20.00 organizowane były zabawy dla osób z całego ośrodka jak dyskoteki, quizy, zabawy wzięte z teleturniejów lub wesel. Co innego czas wolny, kiedy trzeba było czekać na posiłek lub kolejne lekcje. Niestety, nasze opiekunki nic nam nie organizowały (prócz jedno wyjście na miasto i na plażę, ponieważ niedaleko ośrodka było jezioro) ,więc każdy przechadzał się po terenie ośrodka, obserwował klacz imieniem Obawa, która mieszkała tuż obok miejsca na ognisko, czytał książki lub grał na własnej konsoli. Przez to czas płynął niemiłosiernie powoli. Jednego dnia organizowana była wycieczka do miast takich jak Lublin czy Zamość, jednak uważajcie na panią kierownik obozu – lubi robić po swojemu i obraża się, gdy ktoś ma własne zdanie c: .

Czas na to, co najważniejsze – lekcje jazdy konnej! Może teraz jest inaczej, jednak nas podzielono na pierwszą lekcję wzięli według pokoi/domków. Nie było pytań, czy ty jeździłeś konno, czy umiesz jeździć, czy umiesz osiodłać konia. Dali ci siodło i sam się tym zajmij, jednak tak czy siak ktoś ci pomógł. Nie było żadnej teorii, nic. Tylko kilka wskazówek, których żółtodziobi nie rozumieli. Dopiero po pierwszej jeździe porozdzielali między początkującymi, średnio zaawansowanymi a zaawansowanymi. Lekcje nie dawały satysfakcji z pewnych względów, a więc zaszła interwencja amazonek, dzięki czemu zmieniła się postawa między instruktorami a młodymi jeźdźcami oraz mieliśmy lekcję teorii. Od tego czasu lekcje był o niebo lepsze. Jednak schemat lekcji był jak zawsze, czyli jeździmy na konikach jeden za drugi w kółko. Dobre, gdy ktoś zaczyna, jednak mogli narzekać ci, którzy już mają trochę doświadczenia w jeździectwie. Dwa, może trzy razy był wyprawy w teren, co było emocjonujące dla nowicjuszy. Niezapomniane uwagi „Nie dawaj mu jeść liści!”. A, jeszcze krótko o koniach. Trochę ich jest, od największych koni po małe kucyki. Każdy mógł pojeździć na każdym i oddać serce kilkoro z nich. A jeśli otrzymasz kasztanową klaczkę imieniem Hańcza, wiedz ,że będziesz na przodzie grupy, ale będzie warto.

Kończąc, obóz konny w Janowie Lubelskim jest dobry, jeśli dopiero zaczynasz jazdę konną, ale nie dla doświadczonych, zwłaszcza jeśli masz 13-14 lat. Niemiłe mogą być konfrontacje z niektórymi osobami dorosłymi i innymi obozowiczami (np. napaleni amatorzy piłki nożnej).

Warto uwzględnić tą miejscowość w ostateczności, jednak nie na pierwszym miejscu, bo bez względu gdzie pojedziesz, na każdym obozie spotka cię przygoda, której nie zapomnisz.



Zbrosławice

W Zbrosławicach na południu Polski znajduję się prestiżowy obóz jazdy konnej. Mają ponad 60 koni, jednak połowa to konie prywatne. Jednak od razu mówię – musisz tam pojechać! Chociaż raz! Nie ma wyjazdów w teren, ponieważ nie ma gdzie, jednak wymagające i barwne treningi dadzą dużą satysfakcję dla każdego jeźdźca. Nie zapominając, że możesz tam zdawać na brązową odznakę.

Trzy posiłki dziennie, czasem zamiast obiadu/kolacji kiełbaski pieczone nad ogniem kiedy jest taka okazja. Ogółem jedzonko było pyszne, dla każdego starczyło. I mała zachęta – pizza na przywitanie i jako ostatni posiłek w ośrodku. Jazda była rano, najgorzej miały grupy te, które jeździły po południu gdy słońce pali jak nigdy. Tutaj są tylko miłośnicy koni, każdy mieszka w domku, gdzie są dwa pokoje 6-osobowe. Brzmi strasznie, ale nie było dzięki kilkoro kibelkom, prysznicom i umywalkom. Nasze wychowawczynie były wspaniałe. Kiedy mieliśmy czas wolny, one wymyślały nam zabawy i zajęcia, abyśmy się nie nudzili, przy czym było dużo śmiechu. Można było z nimi też spokojnie pogadać. Prócz tego w jednym z domków mieszkał nasz pan ratownik, którego pasją był kickboxing. Pani kierownik – pani Basia, z którą również można było pogadać jakby niby nic. Nie wykluczone są wyjścia do sklepu z opiekunkami oraz jeden dzień w Gliwicach.

Jazda, teraz dokładniej. Każdy konik ma własne siodło i własne szczotki w woreczku, dzięki czemu nie ma problemu z odszukaniem np. kopystki. Od razu zapoznano nas z teorią, z czyszczeniem i z zachowaniem w stajni. Od początku obozu było wiadomo na jakim poziomie jazdy jesteśmy, chociaż dla pewności po pierwszej lekcji gdy ktoś nie wyrabiał był przeniesiony do innej grupy. Nie pamiętał, kto uczył początkujących, ale do brązowej odznaki przygotowywały pani Karolina i pani Dominika. Grupę średnio zaawansowaną trenowała pani Bianka – ta kobieta może wydawać się nie pozorna, ale dla mnie jest instruktorem, którego nie zapomnę i chciałabym, aby uczył mnie taki ktoś jak ona. Konsekwentna, wymagająca, ale sympatyczna i umie zażartować. Raz nawet mieliśmy zabawę w sklep, która polegała na zejściu z konia, przyniesienia konkretnych rzeczy (kamienie, kwiatki), przyniesienie i ponownie wejście na konia na czas! Dobre ćwiczenie i miła zabawa. Nawet jeśli było śmiesznie ,czuło się szacunek i respekt do pani Bianki. Ale pamiętaj – na jazdę z panią Bianką bierz woreczek z szczotkami twojego wierzchowca, ponieważ pani przywiązuje do schludności konia i nie wykluczone, że będziesz musiał czyścić konia na ujeżdżalni.

Co trzecia lekcja była na kucykach, ponieważ w Zbrosławicach mają ich całkiem dużo oraz... kuca szetlandzkiego imieniem Lolek, który mimo słodkiego wyglądu jest niesamowicie uparty, ale lody przełamią jego „proszę” kopytkiem o przekąskę. Ale i pozostałe konie czarują charakterem i wyglądem.

Kończąc – moja recenzja nie odzwierciedli jak jest w Zbrosławicach, ale każdy, jak już napisałam, powinien tam pojechać. Powie ci to każdy, kto tam był. Ludzie, konie, miejsce - aby zrozumieć tych ludzi, trzeba tam być. Warto.

Pcim

PCIM- gmina położona w województwie małopolskim, powiecie myślenickim, pomiędzy Krakowem a Zakopanem


Po długiej podróży z Białej Podlaskiej, udało nam się dotrzeć na miejsce lecz, nie było łatwo ,bo była tylko oznakowana sama stajnia ,która jest jakieś 100m od ośrodka. Niby nie dużo ,ale idąc na piechotę można zmarznąć. Wybrałyśmy ten ośrodek ze względu na bogatą ofertę:


#- chrzest i pasowanie na jeźdźca – na to czekałam najbardziej, i NIC! Nie było żadnego chrztu ;(
#- zawody wewnątrz-obozowe z nagrodami – tak, pony game . Fajne nawet ,lecz nagrody skromniutkie i tylko osoba z pierwszym miejscem dostawała statuetkę (pucharek) o wys. 10cm
#- konkurs na najlepszego jeźdźca obozu – nie było
#- zajęcia z woltyżerki – nie było
#- jazda 'na oklep' – nie było
#- nauka lonżowania – nie było
#- podstawy powożenia – nie było
#- podstawy jazdy w stylu western – nie było! A jestem fanką
#- dyżury w stajni – nie i dobrze, w taką pogodę to ja dziękuję
#- pomoc w zabiegach weterynaryjnych i kowalskich - nie
#- pokazy ujeżdżeniowe i skokowe - nie
#- nauka prezentacji koni - nie
#- nagrywanie i analizowanie jazd – NIE BYŁO , a szkoda bo na to właśnie liczyłam
#- turniej w tenisa stołowego – żadnego turnieju, i był 1 stół
#- mecze w siatkówkę i piłkę nożną – nie było, zimą rozumiem
#- wycieczka leśnym szlakiem do obserwatorium astronomicznego – nie było
#- karaoke – nie było
#- dyskoteki -nie było
#- konkursy kabaretowe i 'Mam Talent' -nie było
#- pogadanki przy kominku – ta, ciekawe co maja w ten sposób na myśli, ja z koleżankami siadałyśmy gdy byłyśmy przemarznięte po nocy z wyłączonym piecem!
#- poranna gimnastyka – ha ha ha -nie było
#- gry i zabawy integracyjne – NIE BYŁO ŻADNYCH ZABAW, każdy musiał sam se wymyślać zajęcie
#- wieczory przy ognisku z gitarą i pieczeniem kiełbasek połączone z kuligami – jeden marny kulig (słabe warunki, bo pogoda była zła)
#-przejażdżki skuterem śnieżnym – chciałam bardzo, ale nie było niczego takiego!
#-jazda na sankach i nartach (najlepiej zabrać własny sprzęt) – chciałam wziąć ,ale ciesze się ,że nie wzięłam bo byłby to dodatkowy ciężar, bardzo zbędny (nie bardzo jest gdzie zjeżdżać)
#-zabawy śnieżne- ciekawe co autor miał na myśli, chciał zaoferować śnieg? Logiczne że gdzie śnieg tam każdy kogoś przynajmniej raz w kogoś trafi, jednakże to też rozrywka indywidualna.

Ogółem byłam i nadal jestem rozczarowana. Wiem , ze obóz w Zbrosławicach jest trudno przebić, no ale bez przesady! 

Pierwszej nocy po przyjeździe cała nasza trójka się przeziębiła, bo jakieś dzieci naskarżyły że jest im gorąco przez co wyłączono ogrzewanie! W naszym pokoju od strony  "doliny góry" strasznie wiało zimnym nocnym wiatrem halnym. Obudziłyśmy się z paskudnymi nastrojami, i od razu poszłyśmy po dodatkowe koce które zresztą i tak niewiele dawały. Daję minus

Z rana dowiedziałyśmy się również , że ja zostałam rozdzielona z dziewczynami. Mogłam to przeboleć, ale o pierwszym treningu coś mi się nie zgadzało bo zapisałam się na obóz SPORTOWY UJEŻDŻENIOWY. Chciałam się nauczyć ujeżdżenia. Po 3 dniach myślałam ,że sami zamienią skład ale okazało się że nie i musiałam sama zainterweniować (na szczęście koleżanka wsparła mnie na duchu[jestem osobą nieśmiałą]) Oczywiście pani od razu się zgodziła i dała mnie do grupy ujeżdżeniowej, jednakże chyba lepiej by było gdybym została. Bo w owej grupie nic się nie nauczyłam, rozumiem że pani była zajęta dziewczynami (nie umiały zbytnio galopować) ale dla dziewczyny która była wcześniej na moim miejscu to dawała ćwiczenia na ujeżdżenie. Tak więc daję tu wielki minus za organizację, na treningu były 3 osoby ze mną ,wiec chociaż 40min z 7 godzin mogłaby poświęcić . Nawet na wspólnej jeździe (wszystkie hucuły naraz)  nie było najlepiej. Konie podczas galopu strasznie chciały wbiegać na środek do innych, było nas tak dużo że nie dziwię się że mało zwracano uwagi na błędy, ale to ich pomysł z grupową jazdą która miała być nagrywana a potem analizowana dzięki czemu byłby jakiś pożytek z tej jazdy, a tak to jeździłeś? to ciesz się. 

Kolejna sprawa którą chciałabym poruszyć była NUDA. Po zajęciach i przed zajęciami nie było organizowanych żadnych zabaw ani zajęć. Każdy martwił się o siebie. Ja na szczęście i nieszczęście wzięłam laptopa. Szczęście dlatego że chociaż mogliśmy se wieczorami oglądać Kucyki Pony FiM, nieszczęście dlatego że każdy chciał wejść na internet, lub kiedy za głośno słuchałam muzyki wyłączano  mi komputer (doskonale wiedząc że może to rozwalić system). Tak więc przez ową nudę prawie się pozabijałyśmy z koleżankami. Na szczęście po powrocie do domu wszystko wróciło do normy. Kiedy urządzaliśmy se potęgę skoku to skarżyli się na nas że jesteśmy za głośno. Kolejny minus.

Posiłki były różne. Raz trafiało się to co lubisz,raz to czego nie znosisz (u mnie ryż z truskawkami, u koleżanki bułki na podwieczorek. Mieliśmy 3 normalne posiłki + podwieczorek. Pomimo tego niektórzy nadal byli głodni, i mogli przetrwać jedynie poprzez kupowanie w sklepiku/lub raz były zrobione zakupy ,ale ceny były wysokie więc jak będziesz chce jechać tam zaopatrz się w picie i jedzenie. Kolejny minus.


Konie mieli fajne. Nawet dla tak wielkiej baby jak ja znalazł się hucuł imieniem Western <3 na 'treningu” lubiłam też Bajkę (mieszanka araba i chyba hucuła). Mieli też duże konie ,ale ich było znacznie mniej. Dwie obozowiczki przywiozły swoje własne konie. Warunki mieli dobre (boksy itd.) Tak więc tu dam plus.


Można też było wyrobić se odznakę jeżdżę konno. Oczywiście wszyscy zdawali, chociaż mi pani dała najtrudniejsze pytanie (w porównaniu do pyt „jakie części odpinamy przed zdjęciem ogłowia”) Co jest szkieletem siodła. Nie wiedziałam i na szczęście dała mi inne i zdałam wraz z innymi ^^ . Tu dam plus za możliwość wyrobienia odznaki i za uprzejmość .

Zwierzęta może i były (koty) ale one mogły przebywać jedynie na zewnątrz ze względu na sanepid. Moim zdaniem to nawet niezły pomysł bo ludzie z alergią nie musieli się o nic martwić. Daje plus.


Koleżanka była w terenie i podobało jej się. Mówiła ze widoki są piękne, a że jeszcze nie najlepiej jeździ ,prosiła czasem by zwalniano z galopu do kłusa. Instruktorka prowadząca teren dostosowywała się więc daję plus za to że dbają o bezpieczeństwo.

Plusem jest też to że mają krytą ujeżdżalnię, z wylotem powietrza więc nie jest ona duszna ale tez za bardzo nie chroni przed zimnem.

Mnie obóz zbytnio się nie udał, ale to nie znaczy że zawsze tam tak jest. Trzeba trafić na dobrą pogodę,dobry czas,nastawienie itd. Trzeba się też na swojej skórze przekonać jak to jest, ja jedynie przestrzegam przed nakręceniem się na wszystkie te atrakcje.





Ustka

Przewłoka-mała wieś położona pod Ustką,

Podróż długa, lecz ja prawie całą przespałam tak jak i moje koleżanki, więc gdy przybyliśmy na miejsce byłyśmy podekscytowane na maxa :D

UCZESTNIKOM OBOZU JEŹDZIECKIEGO ZAPEWNIAMY:

Zakwaterowanie na terenie Ośrodka Jeździeckiego „ANKA” w pokojach 5-co osobowych z pełnym węzłem sanitarnym.

Z zakwaterowaniem było różnie ,ponieważ jedni mieszkali w pensjonacie ,a inni w „domkach”. Podzielili nas sami według wieku. Moja grupa była najstarsza i składała się z 9 dziewczyn które zamieszkały w domku z widokiem na pastwisko i wybieg. Nie zamieniłabym tego pokoju na żaden inny! Ale jak już wspomniałam było nas 9 dziewczyn na 1 łazienkę! Możecie sami to sobie wyobrazić? Jednak wcale nie było tak źle i się wszystkie dogadywałyśmy. Miałyśmy piętrowe łóżka, a że byłyśmy tuż pod świetlicą gdzie było wifi miałam dobre połączenie z netem i mogłyśmy obejrzeć sobie Igrzyska Śmierci! Miałyśmy też stół na którym jadłyśmy i uprawiałyśmy hazard w postaci gry w karty np. w durnia(nareszcie się go nauczyłam XD)osła(najbardziej brutalna z naszych gier, talarek nie przeżył, a niektórzy mieli blizny) . Trudno było o porządek w naszym pokoju, ale miałyśmy skrzynię gdzie trzymałyśmy nasz sprzęt jeździecki.

Jednak zmieniłabym to i owo w pokoju. Dodałabym jakąś szafę lub jeszcze jedną komodę i wieszaki na ręczniki w łazience.

Pełne wyżywienie – 4 smaczne, domowe posiłki (śniadanie, dwudaniowy obiad, podwieczorek, kolacja)

Nie zawsze smaczne , ale i tak każdy jadł by mieć energię na zabawę. Dla mnie kuchnia pani Dagmary była bardzo smaczna, i chyba każdy się ze mną zgodzi, a zwłaszcza jej zapiekanki <3 każdy walczył by zjeść jak najwięcej! Szkoda że nie można było brać dolewek herbaty/kompotu ponieważ P. Dagmara zaparzała określoną liczbę dzbanków co długo zajmowało i robione specjalnie na potrzeby sanepidu by nie mogli się przyczepić. Ale jak się kupiło własne picie w sklepie nie narzekało się.

Dwie godziny jazdy konnej dziennie czyli czasu, który obozowicze spędzają w siodle na grzbiecie konia. Oprócz samej jazdy uczestnicy obozów mają kontakt z końmi praktycznie przez cały dzień – czyszczenie, opieka, pomoc przy oprzątaniu i karmieniu, sprowadzanie koni z pastwiska, wyprowadzanie młodzieży i źrebiąt z matkami na wybieg, siodłanie i przygotowywanie koni na jazdy. Osoby zaczynające swoją przygodę z jazdą konną mają lekcje na lonży (dziennie 2 lekcje po 30min, a dla tych którzy będą mieć siłę na kolejną intensywną lekcję i nie boją się zakwasów robimy trzecią lekcją w ciągu dnia).

Te dwie godziny spędzaliśmy głównie w terenie. Byliśmy podzieleni na 3 grupy według naszych umiejętności. Już drugiego dnia ruszyliśmy w teren, grupy podstawowa (lub początkująca) i średnio zaawansowana nie miały galopu, ale zaawansowana miała. Jeździliśmy na wyznaczonej ścieżce dla koni, jednak i tak wielu turystów nią chodziło dlatego nie wszędzie mogliśmy zagalopować. Nie galopowaliśmy dużo bo P. Wojtek powiedział że będziemy mieć do 3 zagalopowań nie mniej i nie więcej. Niestety nie zawsze były to udane zagalopowania innym razem ich nie było. Osoby które były na samym końcu jak ja i moja koleżanka Ewelina często miałyśmy najmniej galopu ze względu na to że kucyki były w środku i zanim wszystkie konie przez nami zagalopowały i my wreszcie mogłyśmy P. Wojtek hamował już powoli do kłusa. Po pewnym czasie udało nam się już do tego przyzwyczaić i znalazłyśmy sposób na rozwiązanie problemu ;) . Mimo iż byłyśmy na końcu (kolejność ustalana ze względu na konie itp.) to wcale nie narzekałyśmy na brak przygód ;D . Fajnie było mijać kłusem inne obozy, innych turystów mówiących „patrz a tamten konik wygląda jak krowa – chodziło o Nefryta Eweliny XD.

Niestety to był już 5 turnus koni bez przerwy i były one już w pewnym stopniu „zużyte” i zmęczone. Były gdzieniegdzie poobcierane, inne kulały itd. ale i tak zapewniano im należytą opiekę. Mój koń -Linda okulała, nie wiem dokładnie czemu ale miała chyba „zbyt płaską strzałkę” i po 2 dniach wezwano dla niej kowala a w tym czasie jeździłam na cudownej klaczy Sukcesja (głównie jeździła pod instruktorami) A zapomniałabym- konie przydzielano według wzrostu.

Ja tylko raz miałam jazdę na padoku . Najpierw jeździliśmy wokół i odpowiadaliśmy na pytania teoretyczne P. Wojtka a później różne ćwiczenia w kłusie, a pod koniec jeden za drugim skakaliśmy małego krzyżaka. Było to dość pouczające bo P. Wojtek dużo umie (uczył się u Polskiego mistrza ujeżdżenia, był w Niemczech itd.) niestety byliśmy ograniczeni czasowo. A o tym czy na ujeżdżalni czy w terenie decydowała większość grupy lub humor P. Wojtka.

Galopu na plaży nie było bo zawsze był tłum a P. Wojtek już nie chciał wstawać wcześniej by pojechać z nami rano.

Ale pławienie w wodzie Bałtyku koni było fajne zwłaszcza dla tych którym konie kładły się w wodzie XD



Ciekawe zajęcia teoretyczne, wykłady połączone z pokazami multimedialnymi, bloki tematyczne związane z wiedzą na temat koni, ich hodowli i opieki nad nimi. Dyskusje, gry i zabawy, quizy i konkursy z wiedzy hippicznej

Zajęcia teoretyczne odbyły się tylko raz i prowadziła je P. Ania . Widać było że jest sobą doświadczoną, dowiedzieliśmy się o tym że fascynuje ją join up (umie go stosować) o chorobach koni,wadach zwrotnych. Cały wykład był bardzo pouczający jednak lepiej jakby był podzielony na części (jednego dnia o tym,następnego o tym) bo po pewnym czasie każdy już się zaczynał nudzić i kręcić



Szkolenie BHP w kontakcie z koniem

Uczestnicy mają przydzielone konie pod opiekę, oprócz pielęgnacji „swoich” koni, obozowicze pełnią dyżury w stajni pomagając przy oprzątaniu mieszkańców stajni

Dopiero podczas przymusowego dnia konia kiedy je kąpaliśmy (miały dzień wolny bo były bardzo zmęczone)



- Opieka wykwalifikowanych wychowawców kolonijnych

- Zajęcia hippiczne i jazdy prowadzone przez doświadczonych instruktorów jazdy konnej

- Plażowanie i kąpiele morskie pod okiem ratowników WOPR

- Wycieczki bryczkami po Parku Krajobrazowym (mamy dwie wygodne wagonetki)

- Zabawa w wesołym miasteczku lub parku linowym

- Zwiedzanie wieży widokowej w Orzechowie

- Rejs statkiem wycieczkowym po Bałtyku

Biesiady gitarowe przy ognisku

Gry terenowe i zabawy integracyjne (tradycyjnie już urządzamy nocne podchody)

Wszystkie wymienione wyżej pkt były bardzo fajnym uatrakcyjnieniem czasu. Choć raz grupa się zbuntowała zmęczona i po prostu kto chciał poszedł na promenadę reszta została i ucięła sobie krótką drzemkę ;)

Szkolenie z pierwszej pomocy przedmedycznej

Teoretyczne przygotowanie do egzaminów PZJ na odznakę jeździecką
Nie było

- Ubezpieczenie NNW

- Wyjazdy konno na plażę!

- Rodzinna, ciepła atmosfera

- Stały kontakt ze zwierzętami – oprócz koni mieszkają z nami oczywiście koty, których nie może w stajni zabraknąć, owczarek niemiecki Kamorra, mieszaniec-przybłęda Beksa oraz cztery buldożki francuskie naszej hodowli – Tosia, Bączek, Trusia i Bambusek. Wszystkie nasze czworonogi są łagodne, wychowywane w kontakcie z dziećmi, oczywiście zaszczepione, zdrowe i zadbane. Jako wielkie pieszczochy uwielbiają wszystkich obozowiczów i często pakują się do ich pokoi.

- Dysponujemy świetlicą wyposażoną w stół bilardowy, piłkarzyki, telewizor, komputer z dostępem do Internetu, konsolę PS3.

W cenie również: DWUDNIOWY RAJD KONNY Z NOCLEGIEM POZA OŚRODKIEM

Te pkt wyżej wymienione również się odbyły, poza PS3 chociaż pewnie gdzieś mieli ale jakoś nikomu nie chciało się grać ;)

Obóz był bardzo udany myślę że głównie ze względu na ludzi na jakich natrafiłam ;) . Pierwszy raz było więcej starszych niż młodszych uczestników co przyjmuję z dużym zadowoleniem ;D

Niestety pogoda nie zawsze dopisywała, nocą było trochę zimno i bez dodatkowego koca się nie obyło.

Konie były bardzo fajne, każdy miał charakterek dzięki któremu się wyróżniał. Maści były przeróżne od siwków po kare ;) . Rasy również przeróżne od szetlandów po śląskie. Kiedy zaczęło nam „braknąć koni” przez liczne kontuzje to właściciele w ekspresowym tempie dokupili w ciągu 3 dni aż 2 konie! W tym jednego Hanowera po ojcu który jest mistrzem w ujeżdżeniu!

Polecam każdemu ten obóz kto dopiero zaczyna lub kontynuuje swoją przygodę z końmi ;)


Jeśli byłeś gdzieś na obozie, napisz mi o nim recenzje. Dzięki temu ułatwimy wybór innym ;)

15 komentarzy:

  1. Trafiłam tu przypadkiem choć też jeżdże konno. Zostałam na tej stronie ponieważ zaciekawiły mnie te oto recenzje. Dobrze wiedzieć jeśli chodzi o te obozy ;)
    A w tej stajni która jest opisywana na tym blogu byłyście na obozie? Bo wygląda ciekawo więc weszłam na jej strone i może być fajnie. Dużo ładnych fajnych koni i nawet ładnie tam, a pozatym jest tam chyba dość dużo atrakcji.

    Możecie opisać też tą stajnie jeśli chodzi o obozy ( oczywiście jesli cos wiecie) bo chętnie bym sie czegoś więcej o niej dowiedziała.

    Pozdrawiam.

    Przypadkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w naszej stajni którą opisujemy (nazywamy ją WW-Wiosenny Wiatr) organizują w te lato nowe obozy
      jest teraz więcej atrakcji ,niż rok temu jak byłam, więc recenzję napiszę dopiero ,jak teraz pojadę
      myślę że warto pojechać;
      nudzić się raczej nie będzie dało bo jest trampolina <3
      w te sobotę wyczyścili basen, umiem obsługiwać saunę więc będziemy potajemnie się zakradać ;D
      są świetne tereny na żwirownię (czasem pławienie koni tam)
      ogółem polecam, napisz do mnie w jakim terminie jedziesz ^^
      na juwawa95@gmail.com

      Usuń
  2. To znaczy ja nie wiem czy jade bo nie wiem jak tam jest i dlatego się pytałam ;)
    A jak wygladaja tu jazdy?
    Ile jest zreguły osob na obozie?
    Jak posiłki, domki itp. czli ogolna organizacja? ;)

    Przypadkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha i jeszcze jedno... ;)
    Czy ten padok tylko wyglada jak plaza czy tez taki jest?
    Bo konie sie chyba strasznie w nim zapadaja... ;/ no chyba ze to kwestia takiego ujecia zdjecia badz ta konkretna ujezdzalnia taka jest, bo z tego co wywnioskowalam ze zdjec to jest ich wiecej ;p
    Jest moze hala?
    Jak konie? spokojne, grzeczne, narwane itp. chodzi mi w czasie jazdy, przy czyszczeniu, w boksach... ?
    Czy dostaje sie konie pod opieke?
    Czy jezdzi sie tylko na jednym czy na wszystkich?
    Jakiego typu sa treningi? skokowe, ujezdzeniowe, rekreacyjne, tereny?
    Jak ludzie, instruktorzy, atmosfera? ;)

    Przepraszam za tyle pytan ale jesli mam mozliwosc to chce sie wypytac przed pojechaniem w nowe miejsce ;)

    Pozdrawiam. ;)

    I licze na odpowiedz oraz dziekuje za odpowiedz do poprzedniego pytania ;)

    Przypadkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A jak wygladaja tu jazdy? na obozie jest troche podobnie jak soboty które opisuję, jazda rano i popołudniu (albo trening albo teren zależy)
    Ile jest zreguły osob na obozie? różnie bywa
    Jak posiłki, domki itp. czli ogolna organizacja? wszyscy mieszkamy w jednym domu (właścicieli) mają tam taką "salę" gdzie są łóżka ok 9 i jeszcze jakieś pokoje

    jest trochę głęboki,ale część piachu ma byś przesypana na rozprężalnię

    Jest moze hala?-nie ma,dopiero planują

    Jak konie? spokojne, grzeczne, narwane itp. chodzi mi w czasie jazdy, przy czyszczeniu, w boksach... ? tak grzeczne ;)

    Czy dostaje sie konie pod opieke?
    Czy jezdzi sie tylko na jednym czy na wszystkich?możemy się nimi opiekować,ale jeździmy na jakich chcemy

    Jakiego typu sa treningi? skokowe, ujezdzeniowe, rekreacyjne, tereny?
    głównie skokowe, tereny też są (w las, lub dla bardziej doświadczonych na żwirownię)

    Jak ludzie, instruktorzy, atmosfera? ;)
    atmosfera jest fajna, wszyscy są na luzie,

    jest to prywatna stajnia więc raczej nie ma ona tak wielu atrakcji jakie mają obozy organizowane przez almatur itd. ale dla osób które chcą pobyć na wsi jest ok ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha dzięki ;)
    czyli na treningach na obozach tez są tak zwane zmiany na koniach?
    Szerze powiedziawszy dziwne jest to ze jest po kilka osob do konia na jeden trening, bo wychodzi na to ze sie jezdzi po 30 min...? czy po ile?

    Dzieki za odpowiedzi ;)

    Przypadkowa ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na obozach nie ma takich zmian bo jest ograniczona liczba osób, nie to co w soboty
      każdy danego dnia se wybiera konia i jeździ cały trening/teren na nim

      Usuń
  6. A byłaś w Stajni Pestka??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisałam recenzje z tych obozów na których byłam
      ale jeśli ktoś był na jakimś może śmiało napisać na mój email i wstawię tutaj

      Usuń
  7. Nie a jak tam jest? Możecie opisac??? :)

    PS. zaczelam wmiare regularnie przegladac tego bloga xd

    Przypadkowa ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. PS.2. ;d
    troche nie do tematu ale dobra tam xd
    strasznie mi sie podobaja konie: huzar, robin, farabia i bella *.* aleeee bym chciala na nich pojezdzic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na Huzarze,Farabii i Belli raczej nie pojeździsz bo Huzar i Bella to "prywatne" a Farabia dopiero zajeżdżana

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  9. Z tego co tu napisane wynika, że wszystko jest pięknie ładnie. Może po części tak jest. Konie, są bardzo spokojne. W swoim życiu nie spotkałam się z tak spokojnymi końmi.Ma to swoje plusy, jak i minusy. W gruncie rzeczy jednak konie to wielki plus tego klubu. Cała reszta jednak to przesada. Atmosfera bardzo mi się nie podobała(ludzie nie mili, nie skorzy do pomocy). W piasku konie tak się zapadają, jakby jeździły po zaspach śniegu, a instruktorzy naprawdę różni(raczej mili, ale to zależy). Największym minusem jest duża liczba ludzi. Trzeba się pchać na konia, bo inaczej nie pojeździsz. Każdy chce, jak najlepszego konia. I miałam wrażenie jakby wszyscy marzyli tylko o tym, żeby cała reszta wyparowała. Jeśli ktoś naprawdę chce się nauczyć jeździć to Woskrzenic nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam pare pytań bo jadę do Zbrosławic:
    1. Pani Bianka prowadzi grupę na poziomie galopu?
    2. Pani Karolina lub Dominika może poprowadzić moje jazdy nawet jeśli nie jade na odznakę (skaczę ale nie chcę zdawać odznaki)?

    OdpowiedzUsuń