poniedziałek, 30 kwietnia 2012

22.04.2012r. (niedziela) i 30.04.2012r. (poniedziałek)

Jako, że Julka się uparła żebym opisała mój trening z 22 to i tak zrobiłam, ale nie mogłam się zebrać żeby napisać to na raz więc opiszę przy okazji jeszcze jeden trening ^^

22.04.2012r.

Trochę przed 12 przyjechałam do stajni. Przywitałam się z panem Mariuszem i panią Elą, po czym ustaliliśmy, że jeżdżę na Uzarii. Poszłam po rzeczy (wreszcie nie musiałam biec tylko po to by złapać w miarę dobre siodło ^^). Samo czyszczenie zajęło mi z 20min, bo chyba nie było miejsca gdzie sierść nie była pozlepiana. Gdy już się z tym wszystkim uporałam poszłam na ujeżdżalnię i przystąpiłam do rozgrzewki. Po rozgrzewce najpierw skakałam jedną przeszkodę z szeregu, a później cały szereg. Miałam skakać parkur, ale pan Mariusz nie mógł znaleźć kolejności parkuru. Zamiast tego przestąpiliśmy do małej "potęgi skoku". W środku treningu pani Ela już zanalazła rozrysowany parkur, ale wtedy już nie było co zaczynać ćwiczenie parkuru.. Ostatnie najwyższe skoki wyszły mi dużo lepiej niż cztery razy niższe na początku ^^. Pan Mariusz na koniec powiedział, że spokojnie skakałabym i 120cm, ale on nie chce męczyć Uzarii po wczorajszym treningu. Niestety nie wiem jaką wysokość skakałam (było na przedostatniej dziurce żółtego w tej przeszkodzie żółto-niebieskiej) bo na moje pytanie otrzymałam odpowiedź "20 centymetrów". Przystąpiłam do rozstępowania. Na koniec puściłam klacz by się popasła, a na ujeżdżalnie wszedł Ernest z Bajką. Dostałam jeszcze polecenie by przerysować sobie kolejność parkuru i wykuć go na pamięć tak bym umiała przejechać go z zamkniętymi oczami...

30.04.2012r.

Jako, że zmuszona byłam tego dnia udać się do szkoły na trening umówiłam się dopiero na 16. Około 20min przed umówioną godziną razem z siostrą stanęłyśmy w progach stajni. Zanim przystąpiliśmy do rozdzielania koni musieliśmy poczekać na Madzię.Gdy już przyjechała rozdzieliliśmy konie: ja - Uzaria, Ala - Bellami, Madzia - Ebasto. Osiodłaliśmy je i zaczęliśmy rozgrzewkę. Uzaria chodziła bardzo ładnie, ale to była cisza przed burzą. Ebasto za to pod Madzią zasypiał. Chyba najlepiej szło Ali, która zasadniczo powinna jeździć gorzej od nas (głównie w skokach). Następnie pan Mariusz ustawił dwa znaczniki pomiędzy którymi miałyśmy galopować i liczyć fule. Najpierw mieliśmy zrobić pomiędzy nimi 5 fuli, a później 4 (jak komuś by się udało to 3). Skakaliśmy też jedną z przeszkód licząc ile fuli koń wykona przed przeszkodą. No i przeszliśmy do skakania parkuru (najpierw 3 pierwsze przeszkody). Na pierwszy ogień poszłam ja. Zaczęło się, Uzaria z miejsca wystrzeliła mi galopem. Gnała tak, że w ogóle nie byłam w stanie jej utrzymać. Za drugim podejściem nie było lepiej. W końcu za trzecim razem poszło trochę sprawniej. Znów zaczęła szaleć, ale pierwsza przeszkoda skoczna, druga też i na trzeciej kiedy już myślałam, że wszystko pójdzie dobrze i na chwilę przestałam jej tak pilnować, wykorzystała to i fule przed przeszkodą skręciła. Madzi szło dobrze poza tym, że miała dość bo Ebasto ciągle zamulał. Ali poszło najlepiej z nas wszystkich. Dokonałyśmy małej zmiany. Ja wsiadłam na Ebasto, a Madzia na Uzarię. Madzi szło dużo lepiej ode mnie. Na Ebasto jechało mi się w miarę dobrze. Później dodaliśmy 4 przeszkodę z którą miałam problem. Za każdym razem musiałam robić woltę zanim udało mi się ją skoczyć. Skończyliśmy na skakaniu 5 przeszkód (dalej nie skakaliśmy bo upał był straszny :C ). Podczas ostatniego przejazdu pan Mariusz zagadywał nas i ogólnie rozpraszał. Madzia sobie z tym poradziła, gorzej było ze mną... Rozproszyłam się totalnie. Przed 4 przeszkodą automatycznie chciałam robić woltę, ale w ostatnim momencie zorientowałam się, że mogę ją skoczyć bez robienia wolty. O piątej przeszkodzie zapomniałam i przypomniał mi o niej dopiero Ebasto który sam z siebie na nią zaczął jechać. Po drodze o mało nie skoczyłam 1 przeszkody. Czyli w skrócie poszło mi fatalnie... Podczas przejazdu Ali pan rozpraszał ją najmniej. Na koniec poluźniłyśmy koniom popręgi i przystąpiliśmy do rozstępowania. Zdjęłyśmy siodła i puściliśmy konie.

sobota, 28 kwietnia 2012

28.04.2012r

     To był pierwszy upalny trening. Słońce tak douczało ,że rozbiliśmy trening na 2 tak aby pojeździć przed 12 (w szczytowanie słońca) i później po 14-16 kiedy to już było znośnie.
    Dzień rozpoczął się dosyć mokro bo Szaniawska od razu  chlusnęła na mnie wodą. Nie miałam stroju na zmianę i nie miałam humoru na takie oblewanki, więc ją za to zganiłam i ukarałam. Ze mnie przerzuciła się na Madzię. Biedulka miała o tyle gorzej że Szaniawska zaatakowała ją z wiadra brudną wodą ze studni! Na szczęście udało się jej podsuszyć nim weszła na konia.
     Treningi oba prowadził nam Elvis, oba skokowe. Skakaliśmy te same przeszkody co są na parkurze tylko w innej kolejności np. z 2 na 5,  z 3 na 6a i 6b i takie tam. Początkowo szło mi dość marnie bo Ebasto jak inne konie był zmulony do tego jeszcze było nas więcej niż zawsze i były po 3 osoby na konia. ALe pod koniec już było lepiej, chociaż krótko bo tylko na 2 zmiany byłam (rozkłusowanie i skoki) a była lepsza pogoda (chłodniej).
     Żeby się nieco schłodzić jedni siedzieli w cieniu,inni poszli do sklepu po lody, a najinteligentniejsi i najbardziej pomysłowi zmoczyli swoje ubrania i oblewali się wodą.
    nie wiem co jeszcze mam opisać, ten upał zaszkodził mojej pamięci i nie pamiętam co mam jeszcze napisać ;P
 

Może Szaniawska opisze więcej ;)

środa, 25 kwietnia 2012

25.04.2012r środa

    Dla niektórych (Alan,Szania,Klaudia) jest to dzień wolny, dla innych dzień egzaminu gimnazjalnego przyrodniczego, a jeszcze dla innych zwyczajny dzień szkolny (Ja). Jedak pomimo że każdy była zajęty lub nie na swój sposób przeznaczenie chciało byśmy się spotkali w WW. Jak to się stało?
    We wtorek Szaniawska,Alan i Klaudia pojechali se do Woskrzenic. Ja nie mogłam choćbym nie wiem jak bardzo chciała.Kiedy zadzwoniłam do nich śmiali mi się do telefonu a ja zazdrościłam im tego, dzień wolny spędzony z WW z jednymi z najfajniejszych i najciekawszych osób jakie znam. Powiedzieli mi jeszcze że w środę pojadą.
    Poszłam normalnie do szkoły, miałam na 9 więc w miarę mogłam się wyspać. Jednak nawet to mi nie pomogło się skupić na lekcji. Na angielskim jeszcze wiedziałam co robimy, na polskim nie słyszałam pani która mnie zapytała "Jakich znasz pisarzy ...",na matmie to już zupełnie odpłynęłam. I tak do 14:25. W szatni umówiłam się z Martyną ,że będziemy razem wracać na piechotę. Jednak tuż po wyjściu ze szkoły  patrzę ,że moja mama się na chwilę urwała i po mnie przyjechała (za 30 min miała mieć radę) Pogadałyśmy trochę i nie pamiętam już która wpadła na pomysł bym pojechała do WW. Zadzwoniłam do Szaniawskiej spytać się do której będą i czy bym mogła z nimi wracać. Alan miał wracać już o 15 więc myślałam że się miniemy. Poprosiłam tatę by mnie zawiózł i ku mojemu zaskoczeniu zgodził się. Jadłam obiad w takim zdenerwowaniu by jak najszybciej dostać się do WW ,że skończyło się na tym że i tak wszystko oddałam dla Apsika. W końcu jechałam. myślałam że to trwa całe wieki. Myśląc że jesteśmy już w połowie (jechaliśmy autostradą) patrzę znajomą stację paliwową (na końcu brzeskiej, jakoś tak) i nawet nie wyjechaliśmy z białej. Ja do taty by przyśpieszył, lecz przed nami jakiś dziadzio z żonką sobie gada i ani myśli na bok zjechać. Ok, w końcu udało mi się dotrzeć na miejsce.
    Dzwonię do Szaniawskiej z pytaniem gdzie ona jest, jednak jej odpowiedz nie była mi już potrzebna bo zobaczyłam ją jak wychodziła z za jakiegoś samochodu. Był też tam Pan Mariusz nadzorujący Alana i Klaudię którzy czyścili siodła.  "-Jula ratuj mnie" to były słowa jakie usłyszałam od niego na dzień dobry. Chyba tylko ja umiem wytrzymać z całą trójką naraz (ale czasem nie daję  ;P). Tak. Szaniawska,Alan i Klaudia byli już cały dzień, zdążyli pojechać w teren i każdy każdego z kimś swatał. Wracając do tego samochodu, przywiózł on całkiem sporo rzeczy do WW. Między innymi 2 nowe siodła, nowe ogłowie dla Farabi (czarno-niebieskie), kilkanaście uwiązów,kantarów, i innych bajerów. Pomogłam im dokończyć smarowanie (ja czerwoną czapeczką). Przyjechała Madzia i dołączyła do nas. początkowo smarowała majtkami (tylko taki rodzaj szmaty został) Kiedy skończyliśmy, pogadałam trochę z Alanem co dziś robili i co się działo, bo Klaudia się o coś fochała, a Szaniawska trzymała się ode mnie z daleka (tak to przynajmniej odbierałam).
    Później Pan Mariusz pozwolił mi,Alanowi i Madzi wsiąść Ebasto,Miśkę i Uzarię (płaciliśmy za trening). Klaudia i Szania dostały Robina do pojeżdżenia na nim na oklep na pierścieniu (nie płaciły). Tego treningu mam nadzieję nie zapomnieć na bardzo długi czas. Po pierwsze wszystko działało szybko i sprawnie (poza tym jak na początku Bellami zrzucała  drągi) Ebasto mi wyrywał do galopu, i parę razy skakałam bez jednego strzemiona ^^". pierwsza przeszkoda szła nam fatalnie (z parkuru 5).  Trochę postępowaliśmy,

i następną przeszkodę jaką skakaliśmy była 1. Ku zaskoczeniu Pana Mariusza ta trudniejsza (1) szła nam o wiele lepiej niż 5! Szło nam coraz lepiej i dodawaliśmy jedną przeszkodę więcej (1,2)(1,2,3)(1,2,3,4). Skoczyliśmy skok wyskok (6a,6b). Na koniec skoczyliśmy parkur. Ja jako pierwsza. Pierwszy przejazd miałam całkiem ładny, lecz już na 7 byłam zmęczona i 8 to trochę na odwal się skoczyłam. następnie skakała Uzaria lub Bellami nie pamiętam dokładnie. Każdy miał problem by z 3 najechać na 4 bo konie wyłamywały. Mi tylko na pierwszym przejeździe Ebasto nie wyłamał, na drugim już tak ^^". Alan (Bellami) skoczyli całkiem ładnie bez zrzutek, lecz z wyłamaniem przy 4, Magda (Uzaria) tak samo. W sumie przejechaliśmy 2 razy cały parkur. Pan Mariusz kazał nam to traktować jak zabawę i nie możemy się tak mocno skupiać, mamy się zabawić (taa za drugim razem to się za bardzo wyluzowałam). Koniec końców skończyliśmy trening bardzo miło. Pan Mariusz kazał zdjąć siodła i zrobić kółko wokół ujeżdżalni i popatrzeć na nogi konia (czy nie kuleje ect.) później spuściliśmy konie i Ebasto pierwszy przystąpił do tarzania się. Następnie mieliśmy wsiąść konie na kantar i wyprowadzić na trawkę.
     Jak dotarłeś aż tutaj to gratuluję, ale zapewne już nie pamiętasz że pisałam coś o Asi? (nie dotyczy ciebie Asia ;P) właśnie tu wkracza ona na scenę i wszyscy biją jej brawa. Asia przyjechała do WW by odwieść Milkę którą 2 tyg wcześniej zabrała Agnieszka.W ("Chciała mieć kotka") Nie będę pisać co dokładnie się stało bo zaraz będzie że obgaduję czy coś. No wiec, przyjechała Asia,a Madzia musiała już wyjeżdżać. Pan Mariusz poprosił nas byśmy wzięli konie w kantar i poszli "popasać" tak wiec, madzie zastąpiła Asia która z chęcią została dłużej w WW pomimo iż jutro ma ważny egzamin z angielskiego (aj tam, dużo w gry po angielsku znała wiec umie ;P). Niestety Szaniawska i Klaudia które "miały być do wieczora" wyjechały wcześniej. jednak i tak całkiem miło spędziliśmy czas we trójkę słuchając opowieści Alana o jego Mamie która budzi we mnie wielki szacunek ;D . Po 19 poszliśmy na ujeżdżalnię z zamiarem przeskoczenia boso parkuru. jednak piach był tak zimny , ze parzył w stopy. Nie pobiegaliśmy zbyt dużo,więcej siedzieliśmy na tym piachu konając z bólu XD. Później nałożyliśmy buty i postanowiliśmy sprowadzić kozy do ich domku. Biedulki po zaplątały się bardzo mocno. Udało mi się je rozwiązać (Alan poćwicz trochę ;P) i zanim jednak wprowadziliśmy je na ich wybieg Alan chciał by poskakały XD . Widok był przekomiczny. Aisak nie chciał nic a nic skakać, za to jego mama jeszcze 1 przeszkodę skoczyła sama. Udało nam się namówić Alana by dał spokój kozom i je odprowadziliśmy.
    Wnieśliśmy cały nowy sprzęt do siodlarni i "tajemniczy zestaw" o którym ani słowa(wtajemniczeni buzie na kłódkę!!). Szybko się ściemniło, wiec zapłaciliśmy i jakieś 10min przed 21 przyjechała moja mama. Odwiodła Alana, a z Asią było ciężej. nasze mamy się przyjaźnią wiec nie obyło się bez rozmowy trwającej do 21:38.
     Wróciłam pełna optymizmu do końca tygodnia ;) Polecam każdemu jazdę konną-buduje pewność siebie i optymizm a przy okazji ćwiczy wszystkie mięśnie i można poznać wspaniałych ludzi.

sobota, 21 kwietnia 2012

21.04.2012r

     Z piątku na sobotę nocowała u mnie Szaniawska. Jej rodzice wyjechali na narty ,a ją zostawili u babci na Grzybowej. Spędziliśmy ten czas na wygłupach i oglądaniu "Zakochanego Wilczka"- nie obejrzałyśmy do końca, gdyż bardzo denerwowała mnie ta głupota i skończyłyśmy w połowie filmu.
     Wstałyśmy o 7:30 i przygotowywałyśmy się do wyjechania do WW. O 9:20 byłyśmy już wszystkie na miejscu (Ja,Szania,Klaudia i Aśka). Zaskoczyły nas zmiany - jak np. usunięcie płotu i w niektórych miejscach. Przywitaliśmy się ze wszystkimi, a później przystąpiliśmy do płacenia. Przy okazji pogadaliśmy z Elvisem i Łukaszem:
  • Jest już znany oficjalny parkour na zawody! Ma zostać opublikowany na oficjalnej stronie WW (dostępna w linkach).
  • A także informuję też ,że ci co nie płacili 5 zł za miesiąc (płaci się 5 aż do uzbierana 50 za cały rok, można też wpłacić całość na raz i mieć z głowy) będą musieli zapłacić za konia -20 zł.
  • Wkroczyła też nowa ustawa! Jeśli chcesz przyjechać do WW i nie jeździć musisz podać powód,a także ustalić czy możesz z Panem Mariuszem lub Panią Elą. 
     Pierwszy trening starsza grupa miała skoki. Było nas 11! Ja,Ewa,Ania,Ania.Ś,Ewelina,Ola,Magda,Paula,Michalina,Asia oraz Diana która awansowała z młodszej grupy.  Mieliśmy jedynie Tajgę,Ebasto,Uzarię i Bellami tak więc były po 3 osoby na konia a na jednym 2. Ja z Asią i Dianą wzięłyśmy Ebasto. Sam trening prowadził nam Hubert, Elvis poszedł do młodszej grupy bo nie było dziś Marty.  Ćwiczyliśmy parkur na zawody. Najpierw pojedyńcze przeszkody. A na sam koniec skakaliśmy parkour. Pierwsza była Ewelina na Tajdze. Tajga jak to ona była wulkanem energii. Po Ewelinie skakała Ania , później Paula , i Michalina. Wcześniej jeszcze Diana nieco próbowała lecz nie mogła utrzymać Ebasto więc jej odpuściliśmy. Na końcu jechałam ja na Tajdze. Skoczyłam pierwszą, lecz nie mogłam jej wyhamować! Kiedy mi się to w końcu udało, Hubert sam wsiadł na nią i przeskoczył cały parkour. Mniej więcej z tego co pamiętam tak zakończyliśmy trening skokowy. Rozsiodłaliśmy konie i puściliśmy je aby mogły się wytarzać w piasku.
     Na przerwie każdy robił co chciał. O dziwo nie pamiętam co w tedy robiłam ;)
     Później najmłodsze dzieci pojechały bryczką do lasu, starsza grupa podzieliła się na 3 grupy i pojechała poklei w teren z Elvisem na Apapie. Ja,Asia, Klaudia Kijek (dołączyła do nas by była parzysta liczba osób) i Diana jechałyśmy jako drugie. Kiedy to pierwsza grupa ze starszej i z młodszej pojechała w teren. Na ujeżdżalni trenował Hubert z Huzarem. Nieduża liczba osób siedziała na trybunach i przyglądała się ich poczynaniom. Gabi,Wiki i Ewka męczyły killera ucząc go skakać na pierścieniu.
     Wróciła pierwsza grupa z terenu ,więc pośpiesznie zamieniliśmy się końmi. Ja na Tajgę,Asia na Robina,Diana na Uzarię a Klaudia na Bellami. Wyjechaliśmy z ośrodka stępem, i jak już minęliśmy zabudowania mieliśmy ruszyć kłusem ale Asia na Robinie nie dawała rady go pośpieszyć do kłusa, więc jeszcze trochę postępowaliśmy. Jednak kiedy nie mogła przyśpieszyć go do galopu, zaproponowałam zamianę końmi i to był dobry pomysł. Robin szedł bardzo grzecznie a nawet kładł pysk na tyłek Apapa tak wyrywał do przodu. Dalszą część terenu przejechaliśmy w szybszym tempie.  Galopowaliśmy całkiem sporo. Klaudii tak się spodobało że chyba chce się przepisać do naszej grupy ;)
     Kiedy wróciliśmy, następna grupa wyjechała w teren, a my pomagaliśmy obsługiwać grupę która przyjechała na ognisko na parku linowym. Po zakończeniu "służby" poszłyśmy do siodlarni. Ja se zrobiłam zupkę, i nie skozaczyłam zjeść połowy kiedy przyszła Ania i powiedziała że skaczą na bosaka na ujeżdżalni! Od razu wylałam zawartość kubka dla psów, i  razem z Szaniawską popędziłyśmy na ujeżdżalnię i pośpiesznie zdjęłyśmy buty. No bo kto nie kocha chodzić boso po piachu gdzie konie robią kupę ;P
We dwie zrobiłyśmy sobie potęgę skoku, a pozostali skakali parkour. Wysokość którą pokonywałam z Alanem a rozprężalni bałam się skoczyć na ujeżdżalni! Piach zagrzebywał moje stopy zmniejszając wybicie. Szaniawska raz skoczyła ,ale się uderzyła o drąg. Nie zabawiłyśmy zbyt długo bo Klaudia która się śpieszyła do domu poprosiła mnie bym wcześniej zadzwoniła po tatę. Wiec byłyśmy tylko do ok.18:30 . Pożegnałyśmy się ze wszystkimi (którzy jeszcze byli) i z Gabrysią.
     No i mniej sięcej tak się zakończył ten dzień. Do eliminacji został już  tylko 1 trening!

21-04-2012 Oczyma grupy średniozaawansowanej.

Gdy rankiem zajechaliśmy do Woskrzenic, było już trochę narodu. Na początek wyściskałyśmy Aśkę, a chwilę potem przybiegły Gabryśka i Wiktoria, która dziś znowu przypuściła próbę wskoczenia mi na ręce w pełnym biegu. O dziwo, udało jej się tym razem (ostatnio nie zrozumiałam, o co jej chodzi, i Wika wylądowała na ziemi. Ups.). Potem nadszedł czas przywitać konie. Przy Hugo zebrał się niezły tłum; wszyscy go obściskiwali i głaskali. Gdy ja podeszłam pod stajnię i schyliłam się przy Hugo, ten uniósł nagle pysk i uderzył mnie nim w żuchwę. Rana na podniebieniu jeszcze się nie zagoiła, ale przynajmniej nie muszę już pić krwi (pozwólcie, że nie będę tego komentować...). Potem pobiegłyśmy do siodlarni. Było tam kilka osób ze starszej grupy, w tym Paula i Ania. Potem zjawili się Łukasz i Elvis z wieścią, że dziś będą naklejki! Nareszcie mam aktualną legitymację. Gdy nadeszła pora na płatności, szybko przyniosłyśmy pieniądze i nadszedł czas na planowanie. Trochę bło to zagmatwane, bo w grupie początkującej było 16 osób (odliczając dzieci, które uczyły się z paną Elą - 11). Trudno było rozdzielić konie, ale w końcu dostaliśmy Księcia, Hugo i Uranosa. Na Uranosa były tylko 3 osoby, podczas gdy na Księcia i Hugo - po 4. Słonko przygrzewało, więc wiele osób poszło spocząć gdzieś w cieniu. Ci odważniejsi suszyli głowę na słońcu, wylegiwując się na mostku. Przynieśliśmy go z zamiarem przećwiczenia układu na zawody, ale nic z tego nie wyszło. Koniec końców nim wsiadłam na Hugo, zdołałam wsiąść na Celtę u pani Eli. Byłam podekscytowana, że po 2 tygodniach przerwy wreszcie pojeżdżę sobie w WW, dlatego Celta wyczułwszy to, od razu po przejściu do kłusa zaczęła mi galopować. Dopiero teraz zauwazam, jak nieprzyjemnie jest galopować w siodle westernowym. Horn straszliwie wbija się w brzuch. Jeździłam tam krótko, bo przyszły dzieci gotowe do jazdy i musiałam wracać na swoje terytorium (czytaj: rozprężalnię). W końcu doczekałam się swojej zmiany (wsiadałam jako czwarta) i mogłam poćwiczyć galop na Hugo. Na początku mieliśmy rozkłusowywanie i ćwiczenia w siadzie ćwiczebnym oraz półsiad i anglezowanie bez strzemion. Nic dziwnego, że po zejściu z koni byliśmy oblani potem. Powłóczyłam się trochę po terenie ośrodka i wróciłam na swą drugą zmianę. Była bardzo podobna do pierwszej - również ćwiczenia w kłusie, a na koniec trochę galopu. Gdy zsiadłam, udałam się z Olą Kryńską do siodlarni w celu zrobienia sobie zupki chińskiej. Siedziałyśmy w siodlarni i wraz z panią profesor i Olką wymieniałyśmy swe zdania na temat psów i gazet kynologicznych. Zerwałyśmy się na nogi dopiero, gdy do stajni wpadły dziewczyny z grupy starszej, niosąc w rękach siodła. Pomogłyśmy przy rozsiodływaniu i wróciłyśmy do stanu relaksu. Ogólnie rzecz biorąc, podczas przerwy wszyscy chodzili własną drogą. Przyjechała jakaś grupa, bo pewne dziecko miało urodziny. Po przerwie był teren. Pierwsza grupa - najmłodsi na bryczce, Druga - zaawansowani z Elvisem, Trzecia - średniozaawansowani z Łukaszem. Mieliśmy 3 galopy, co było i tak dobrym wynikiem jak na jedno kółeczko wokół lasu. I podczas stępa, i podczasu kłusa i galopu bylo cicho jak makiem zasiał. Zero śpiewających dziewczyn czy Huberta. Łukasz stwierdził, że ta cisza jest podejrzana i pozwolił nam jeszcze raz zagalopować na jednej z leśnych dróżek. Wróciliśmy zmęczeni, a ja również spocona (wzięłam ciepłą jesienną kurtkę w obawie przed leśnym zimnem, jednak się myliłam). Wkrótce po naszym przyjeździe wróciła grupa z bryczką, a potem zaawansowani. Siedziałyśmy z Aśką w siodlarni, gdy niespodziewanie wpał pan Mariusz i zapytał, czy mogłybyśmy pomóc Hubertowi z parkiem linowym. Wstałyśmy i poszłyśmy pomóc z zapinaniem dzieciaków. Wkrótce przybyła tam też Julia i Klaudia (z wiadomego powodu), które wygryzły nas z pracy przy oporządzaniu wspinających się na parku dzieci. Pani Ela pozwoliła mi wsiąść na Urankę. Zrobiłam zaledwie kilka kółek, ale i tak mi się podobało. Gdy konie zostały odprowadzone do boksów a instruktorzy zniknęli jak makiem zasiał, zrobiłyśmy sobie z dziewczynami potęgę skoków. Na ujeżdżalni. Bez butów i skarpet. Naginanie p opiachu na bosaka jest całkiem ciekawym wspomnieniem z tej soboty. Ja i Julka upatrzyłyśmy sobie wolną przeszkodę i z każdym skokiem podwyższałyśmy poprzeczkę o 1 dziurkę. Ja skakałam, Julka często wyłamywała. Gdy zatrzymała się przed jedną przeszkodą, ja też stchórzyłam, ale już w locie i nogą zaczepiłam o drąg, po czym wyłożyłam się na ziemi. Oczywiście brecht na sali, jakby było się z czego śmiać (xD). Niestety, nasze zawody trwały krótko bo przyjechał tato Julki. Pędem nałożyłyśmy buty i pognałyśmy do ujeżdżalni po nasze rzeczy. I tak minął ten dzień w WW z mojego punktu widzenia. Podsumowując, w grupie średniozaawansowanej nie było żadnych gleb, więc szybko coli nie będzie.

sobota, 14 kwietnia 2012

14.04.2012r

Najpierw małe ogłoszenie. Nasz kolega z klubu WW wziął udział w Bialskim Talencie.
"Jury Bialskiego Talentu przez dwa dni obejrzało ponad 90 występów. Spośród nich 60 zakwalifikowało się do tzw. „panelu jurorskiego”. Po burzliwych obradach wybrano najlepszą 25. Oto ona.

Aby zagłosować na swojego faworyta należy wysłać SMS na nr 7248 o treści B24.NR (nr oznacza numer przyporządkowany do finalisty). Koszt SMS to 2,48 zł."

Alan Szalecki, wokal, (Czosnówka) (SMS o treści B24.23)

14.04.2012r- Sobota

Dziś było bardzo dużo ludzi, oczywiście wszyscy nowi poszli do młodszej grupy. Wróciły też niektóre osoby ;) . Gdy wszyscy się zjechali i zapłacili przystąpiliśmy do działania.
Grupa zaawansowana ruszyła na ujeżdżalnię ustawiać parkur, niezwykle kręty ;) .Po ustawieniu przeszkód przydzielaliśmy 4 konie- Dnawapa, Tajgę , Uzarię i Bellami. Jak zwykle nikt nie chciał Apapa ,a wszyscy chcieli Bellami. Jedynie Ewelina i Ola chciały Tajgę a ja Uzarię. W końcu jakoś udało się wszystkich pogodzić. Ustalono też że będziemy się zmieniać na koniach. Pierwsza grupa to byłam Ja,Ola,Ania i Ania Ś. 
Dużo się działo podczas tego treningu. Było ponad 10 gleb! 
Najpierw Ania Ś spadła z Apapa z 4-5 razy
Ja z Tajgi - 2
Ania z Bellami i Uzarii - 1-2 razy 
Michalina Apap - 1 raz
Ola Apap- 1-2 razy 
Niektóre były bolesne inne łagodne. 
Nasza grupa jeździła do 14 a następnie  miała zaplanowany teren. 
W czasie przerwy znaczna część osób poszła na park linowy. Jak zwykle bałam się już z ziemi ^^". Diana pognała cały park jak szalona lecz i tak musiała czekać aż Hubert pomoże jej przeczepić się. Po niej weszła Gabrysia i Marta Dawidiuk. Wiki doszła do 2 stacji dalej już się nieco bała- a tam mnie namawiała ;P. Reszta dochodziła max do drugiej stacji. Kiedy już wszyscy skończyli pozostało trochę czasu na posiłek. 
Starsza grupa miała teren lecz ja poprosiłam bym pojeździła nieco na ujeżdżalni z młodszą-chciałam jeszcze 1-2 skoczyć. Pomogłam Elvisowi przyszykować Apapa, a on Pogadał z Łukaszem i wsiadłam na 4 zmianę na Uzarii.
Zmiany następowały naprawdę szybko . Pierwsza grupa rozstępowała, druga stęp ciut kłusa, trzecia kłus, i czwarta ja niektórzy galop. Nie pogalopowałam zbyt dużo, ale i tak więcej niż inni. Poprowadziłam też ze 2 osoby za mną(z ostatnią w galopie nie wyszło bo Uzi chciała do środka-do koni). W końcu zsiadłam i następna grupa miała skoki. Parę osób skoczyło i już konie rozstępowali  ;<
Niektórym popsuły się przez to humory. Pan Mariusz na koniec polecił wziąć Farmację na kantar i wyczyścić porządnie na padoku. Najpierw ją puściliśmy by nieco pobiegała-od razu skorzystała z okazji wytarzania się. Wyszczotkowałyśmy ją. Następnie zmartwione widokiem stanu grzywy (skołtuniona) Ola Kryska z Wiki poszły zapytać się czy można by trochę ściąć te kołtuny do Pana Mariusza. odpowiedz była negatywna, a Hubert polecił  rozczesać bo inaczej znowu będzie się kołtunić. No to postanowiłyśmy choć trochę poprawić stan grzywy. Chwyciłyśmy za szczotki i grzebień do grzywy i robiłyśmy co się dało. 






przy rozczesywaniu, Farmacja była anielsko spokojna 
można powiedzieć że przysypiała ;)
Efekt naszych starań? -całkowicie rozczesana grzywa ;)

wtorek, 10 kwietnia 2012

10.04.2012r Wtorek

Przyjechałyśmy ponownie do WW. Tym razem byli jeszcze Ada,Róża,Wiktoria,Ania,Alan (jak o kimś zapomniałam to ssory). Już od razu jak przyjechaliśmy Pan Mariusz polecił nam wziąć jakiegoś konia na kantar i całą grupką iść do lasu. Ja z Asią wzięłyśmy Robina,Klaudia Księcia,Wiki Urankę, Ania Hugo,Alan i Szaniawska Ebasto. Najpierw mieliśmy iść do mniejszego ,ale od razu zmieniliśmy zdanie bo chcieliśmy nieco dłuższy. Szliśmy i ciągle zmienialiśmy kolejność. Pod lasem zdecydowaliśmy się za kłusować a Alan w tym czasie robił nam zdjęcia. Szaniawska za bardzo dała się ponieść Ebasto i nie skręciła kiedy powiedziałam, przez co musieliśmy na około długą drogą zawracać. Po drodze spotkaliśmy jakieś psy co na cały las szczekały,Łajka od razu za nimi pobiegła a my zawróciliśmy i jeszcze dodaliśmy drogi.  W końcu udało nam się dojść do polany do której dotarlibyśmy w 3 min po skręceniu ;). Rozeszliśmy się a konie się pasły. Ja miałam Ebasto, za bardzo się ciągał. Szczotkowaliśmy konie, a one same się pasły. Nie wyszczotkowaliśmy ich porządnie jak prosił Pan Mariusz bo już narzekali ,że konie już chcą wracać i są niespokojne. Wróciliśmy koło 13-14.
Przyjechała grupa dzieci na ognisko więc wzięliśmy się za oprowadzanie,zaprzęgnięcie Uranki do zaprzęgu. W tym samym czasie Asia i Alan mieli trening (zapłacili). Dziewczyny po prowadzały po kilka razy dzieci po czym same wsiadły na konie. Ja z Różą zrobiliśmy z 3 rundki z kłusem ;D po czym przebłagaliśmy Wiki i Szaniawską by dali nam wsiąść na jedno kółeczko w galopie ^-^ (lepiej nie będę opisywać jak wyglądało to kółeczko ;) ) Skończyliśmy pomagać  i poszliśmy przypatrywać się jeździe Aśki, Alana i Róży który później dołączył. Trening prowadził im Pan Mariusz z Panią Elą. Przyznam ze całkiem ładnie i sprawnie im szło.
Kiedy wszystko skończyliśmy ja z Alanem i Różą poszliśmy skakać potęgę skoków na rozprężalni, Wiki i Ania nam kibicowały. Róża wcielił się w głównego fotografa i oto jego dzieła, które najbardziej mi sie podobały:
Skakaliśmy na bosaka coraz to różniejsze przeszkody, do czasu kiedy musiałam się już zbierać. Przyszła do nas kota "Marta" czy jak tam się zwie. Od razu Alan chwycił ją w swoje objęcia i skakała przeszkody XD 

I mniej więcej tak oto zakończyliśmy ostatni w tym roku dzień świąt wielkanocnych.

jak coś pominęłam to przypomnijcie mi w komentarzu ^^

piątek, 6 kwietnia 2012

06.04.2012r Piątek

       Z racji tego że w sobotę są święta, treningi zostały przełożone na czwartek i piątek. Opiszę piątek gdyż w czwartek mnie nie było.
       Razem z Aśką,Szaniwską i Klaudią byłyśmy w WW już o godzinie 9. Na pastwisku biegała Dona z Daffi, a  obok Uraneczka. Poszłyśmy do siodlarni i rozlokowałyśmy rzeczy i poszłyśmy do koni. Oprócz nas nie było nikogo z klubu, przywitał nas jedynie Pan Mariusz i Stajenny Krzysiek. Pan Mariusz obiecał nam trening na oklep a później wyjazd w teren. Odrazu poleciałyśmy do siodlarni zaklepywać siodła, Ja z Szaniawską kłóciłyśmy się o brązowe. Nie chciała ustąpić choć za sobą miała identyczne drugie brązowe. Ja chciałam te brązowe bo miało wystarczająco długie i szerokie strzemiona dla mnie. Klaudia która twierdziła że jest neutralna stała wyraźnie po stronie Szaniawskiej, dlatego wolałam by to Asia zadecydowała ale ona jest zwykle się wystraszyła i nie chciała osądzać. W końcu Szaniawska mi ustąpiła. Jakoś po zaklepywałyśmy najlepsze siodła (Asia nadal niezdecydowana, jedynie to że bierze Ebasto zadecydowała).
Do siodlarni wkroczyła Diana, a po niej jakieś 10min później Ewelina Sz,Ania Ś, i Paulina A. Od razu oznajmiłyśmy że to my bierzemy takie i takie siodła (zawsze było kto pierwszy ten lepszy) i jakie konie planujemy w teren Asia-Ebasto,Klaudia-Uzarię,Szaniwska-Księcia,Ja-Robina   a na oklep planowałyśmy 2-Celte i Uzarię. Nic z tego nie wyszło ;d
       Pierwszy był trening na oklep. Najpierw miała iść tylko Celta i Uzaria, ale po narzekaniu Szaniawskiej że można byłoby więcej koni że nie trzeba było by robić zmian- pan Mariusz pozwolił Hugo,Ebasto i Urankę. Już od razu wiadomo że nie będzie powtórki z treningu ostatniego (ćwiczenia w parach) ;( na co bardzo liczyłam. Jeździliśmy na ujeżdżalni samym stępem na oklep,  każda poklei prowadziła zastęp oprócz Szaniawskiej (na mnie narzekali że za wolna jestem z Celtą) Deszcz się wzmocnił i Pan Mariusz zadecydował by odstawić konie i spróbować przeczekać deszcz. Pośpiesznie schowaliśmy konie bo już nawet grad zaczął padać. W tym czasie siedziałyśmy w siodlarni i jadłyśmy co miałyśmy ciepłego.
       Kiedy my siedziałyśmy w siodlarni, Ewelina,Ania i Paula pojechały na oklep w teren z Robinem,Bellami i chyba Tajgą.
       Kiedy deszcz nieco zelżał, Klaudia zapytała kto z nią pójdzie do sklepu. Mi się nie chciało i zaproponowałam byśmy 2 wzięły Urankę- od razu wszyscy chcieli iść z nami. I wyszło tak ze Ja z Klaudią na Urance prowadziłyśmy Szaniawska na Hugo,Asię na Celcie, i Dianę na Ebasto. Już na samym początku Szaniawska mnie lekceważyła i robiła co chciała- mnie osobiście denerwowało to bo nie miałam żadnej kontroli nad grupą która była mało doświadczona jeśli chodzi o jazdę na oklep (oprócz Asi) więc gdyby coś się stało to oberwałby najstarszy czyli Ja (asia jest młodsza o niecałe 3 miesiące) ale Szania miała to gdzieś i robiła co chciała. Jakoś dotarłyśmy i wróciłyśmy bezpiecznie ze sklepu. Prawie cały dzień się kłóciłyśmy więc po sklepie pogadałam a osobności z Szanią i się pogodziłyśmy, i do końca dnia się nie kłóciłyśmy.
       Grzałyśmy się w siodlarni ,gdy Pan Mariusz oznajmił że mamy 30 min by przyszykować konie do jazdy na oklep. Po 20min kiedy je szykowaliśmy ( te same co rano) zapytał kto chciałby w teren a kto na ujeżdżalnię. Ja z Asią chciałyśmy poćwiczyć jazdę na oklep, a Szania i spółka w teren. Więc Pan Mariusz zadecydował że Szania poprowadzi teren (chciał by przekonała się że nie jest łatwo odpowiadać za  bezpieczeństwo innych w terenie ,ale ona chyba się takimi rzeczami nie przejmuje) Ja z Asią jeździłyśmy na Uzari i Ebasto kiedy wyjeżdżały w teren. Jakieś 5min po ich wyjeździe ambulans jechał w dokładnie tą samą stronę co one! Żartowałyśmy ze wystarczyło 5 min z Szanią na czele by trzeba było karetkę wzywać. No więc z Asią jeździłam na ujeżdżalni. Trochę się bałam Uzarii zwłaszcza na oklep, bo pamiętam co ona kiedyś wyczyniała. Jeszcze w tedy to byle co rozpraszało jej uwagę i nie skupiała się na mnie. Jak położyłam rękę na jej grzbiecie to przeszedł ją dreszcz jakby zapomniała że ma jeźdźca na sobie, było kilka podobnych sytuacji a im było ich więcej tym bardziej się jej bałam. Jeździłyśmy już jakiś czas więc zaproponowałam Asi byśmy troszkę pokłusowały. Pan Mariusz przyszedł akurat w tym momencie kiedy kłusowałyśmy. Myślałam ze będzie ochrzan, za to ze nie zaczekałyśmy na niego ale jak to P.Mariusz chyba się nawet ucieszył ze próbowałyśmy i przez następną godzinę pomagał nam jak jeździć w kłusie na oklep. Szło nam coraz lepiej, a ja się mniej bałam Uzarii bo gdy szło coś nie tak P.Mariusz mówił jak temu zaradzić. No wiec poćwiczyłyśmy chyba z jakąś godzinę, i zapytałam czy możemy pojechać już w teren bo może udało by się zastać tamtych. Zgodził się. Już od razu chciałam lecieć po siodło, ale mówił żebyśmy jechały na oklep. Ja przerażona-Asia podekscytowana. No i tak oto jechałyśmy we dwie na oklep do lasu same, jedynie P.Mariusz z P.Elą nas odprowadzili do bramy od strony sadu. Gadałyśmy przez całą drogę by nieco złagodzić mój stres. Gadałyśmy o ciastach jakie mamy na święta, o masakrycznych wypadkach różnych ludzi, itd. z Asią to o wszystkim można gadać. Trochę pokłusowałyśmy w lesie, ale nigdzie nie było widać tamtej grupy. W końcu tak nas bolały mięśnie że postanowiłyśmy wracać. Ebasto rwał wydłużonym stępem do boksu. Uzaria była w tyle o co najmniej 3 metry. Asia zmęczona szarpaniem się z Ebasto odpuściła mu. Wróciłyśmy do stajni to akurat zastałyśmy jak dziewczyny wypuszczały Celtę,Urankę i Hugo by się popasły.
       Odpoczęłyśmy i trochę wysuszyłyśmy. Później była kolej Szani,Klaudi i Diany na trening na ujeżdżalni. poszłyśmy znowu nękać P.Mariusza. Pozwolił nam wszystkim wsiąść Uranosa i Księcia - a Ja i Asia prowadzimy trening głównie pełnego dosiadu. Przyszykowałyśmy konie, dla Uranosa doczepiłyśmy do ogłowia czerwone ozdóbki (szania ma zdjecie i mam nadzieje że będę mogła wstawić)

Uranos w pas, Książę w siodło. Niestety zapomniałam sprawdzić czy dziewczyny dopięły popręg i Klaudia jeździła cały trening z "huśtającym się" popręgiem oO. Chciałam jej dać ćwiczenia by bez jednej nogi w strzemieniu jeździła ale na szczęście (nieświadomie o popręgu) kazałam jej bez obydwu bo miała trochę problem z pełnym siadem. Za to dla Diany Ręce latały jak u paralityka i ciągnęła Uranosa przez to-a ten w odpowiedzi strzelał baranami. Musiałyśmy się nieco sprężyć bo Diana już odjechała (chyba nawet zapomniała zapłacić w pośpiechu) a Asi tato zaraz miał być. Kiedy Klaudia zsiadła zobaczyłam jak luźny był popręg. Podciągnęłyśmy i Szania wsiadła na Księcia ja na Uranosa. Kłusowałam ile mogłam, a Asia prowadziła indywidualny trening dla Szaniawsiej. Moja zmiana potrwała ok 7 min i musiałam zejść by mogła zdążyć jeszcze Asia. Księcia kazałam rozstępować dla Szaniawskiej. Skończyłyśmy ten cały "trening" mniej niż w 30min. I popędziłyśmy podziękować i zapłacić za cały dzień.
       No i mniej więcej tak wyglądał ten dzień moimi oczami.