sobota, 17 marca 2012

17.03.2012r

Najpierw małe ogłoszenie:
Poszukuję ludzi chętnych do pomocy odnośnie dodawania wpisów na bloga. Ja powoli nie wyrabiam, ani też nie mam chęci pisać. Żadnych kwalifikacji nie potrzeba jedynie dobre chęci ;)
Jeśli jesteś chętny/a to zostaw w komentarzu swój email, ja ci wyślę zaproszenie i będziesz mógł/a pisać relacje z "Wiosennego Wiatru"
jak nie znajdzie się nikt chętny, będę zmuszona zawiesić bloga a tego nie chce ;(



Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Dziś było tak ciepło ,że ludzie chodzili w krótkich rękawkach a nawet w spodenkach hawajskich. Siedzieliśmy sobie w bryczce ,kiedy Pan Mariusz nam zaproponował wyjazd nad Krznę! Ja,Szaniawska,Asia,Martyna,Ola K,Ola,Ania,Gaba, Magda (nie pamiętam kto jeszcze) miałyśmy jechać z Panem Mariuszem, a reszta miała trening skokowy na ujeżdżalni z Hubertem, lub młodsza z Martą i Elvisem.
Dziś Elvis nauczył mnie mniej więcej jak szykuje się konia do bryczki ;D (teraz możemy ją zaprzęgnąć kiedy chcemy i zwiać).
Oprócz bryczki szedł z nami Apap i Robin. Pan Mariusz ostatnio trochę popracował nad Robinem i teraz całkiem ładnie chodzi ^^. Ja musiałam pierwsza wsiąść na Robina,a Asia na Apapa, reszta na bryczkę. Z początku nie udawało nam się spokojnie iść w równym tempie i prosto,Robin co jakiś czas strzelał baranka a Apap spłoszony uciekał w pole. Cały teren był nieco powolny nie było galopu, mało kłusa ale i tak było bardzo fajnie. Spotkaliśmy 2 stada jeleni,lisa,i chyba z 200 gęsi.Wracaj ąc wybraliśmy inną drogę-na skróty. Musieliśmy iść jakieś 20 metrów wzdłuż drogi asfaltowej. Pan Mariusz polecił bym ja (w tedy robiliśmy zmiany, z Robina na bryczkę a potem na Apapa) na Apapie prowadziła Robina obok asfaltu w niby rowie na 60cm. Apap widząc że Uranka "jest gdzie indziej" wyrywał mi do kłusa-próbowałam go zatrzymać ,ale ten nic Próbowałam zrobić woltę, ale Dnawap skręcił na asfalt i wskoczył na niego-normalnie bieg przełajowy se urządził! na asfalcie dalej kłusował, ale już przed siebie.Pan Mariusz kazał zrobić woltę, a w końcu zejść. Ciesze się że nie jechał żaden samochód 0_0 . W końcu udało nam się jakoś wrócić.
Kiedy już wróciłyśmy, Martyna zamówiła nam pizze ;). Niestety przyszła akurat kiedy siodłaliśmy konie. Osiodłałam całego Księcia i zapytałam Szaniawską czy dalej już sobie sama poradzi-odpowiedziała Tak. To z Martyną,Gabi i Olką.K poszłyśmy jeść. Przerwał nam Hubert który oznajmił nam że Marta jest na nas zła za to że nie byłyśmy przy Księciu-do tego on zrobił kupę i za karę kazała nam czyli tylko Mnie i Martynie sprzątać łajno z ujeżdżalni. Kiedy doszła moja kolej, miałam ćwiczenia typu jazdy bez jednego strzemiona,lub dwóch i anglezować lub pół siad. Potem pogalopowaliśmy-pierwsze okrążenie nie wyszło bo Celta nie chciała, wyprzedziłam ją, tylko Książę gnał za szybko, a za mną na Uzari Ola K nie dawała se rady.Potem gdy każdy galopował z osobna było już nieco lepiej,najpierw robiliśmy pół paradę a potem od razu galop. Na samym końcu Książę strzelił mi barana-zmienił się bardzo od kiedy jest w młodszej grupie.  Trening się skończył, więc bawiliśmy się piłkami, przeskakiwaniem dołu na lianie czy skakanie parkuru.

"Dzień z życia według Alana"


Od samego rana świeciło jasne słońce. Przybyłem do stajni koło godziny dziewiątej. Odraz zobaczyłem słodkie szczeniaki, przy których siedziała Gabrysia i Martyna . Obok krzątała się Pani Ela. Było dość ciepło więc wielu z klubowiczów chodziło w bluzie , lecz Dla Huberta było bardzo gorąco więc ubrał się w koszulkę z krótkim rękawkiem oraz krótkie spodenki, po czym postanowił się poopalać ustawiając leżak w stronę promieniowania słonecznego. Każdy z klubowiczów nie mógł się oprzeć słodkim pyskom malutkich psiaków , każdy z nas zatrzymywał się by się choć na chwile z nimi przywitać. Siedząc w bryczce Karolina Szaniawska zauważyła coś dziwnego przyklejonego do pupy jednego ze szczeniaków , co wprawiło nas w dobry humor. Zaczęliśmy planować jak miałby wyglądać nasz dzień . Martynka postanowiła udać się do lasu z dziewczynami i bawić się w zabawę przeze mnie nazwaną „ Czarownice”. Zaczęły wymyślać imiona jakie miałby mieć w owej zabawie, niektóre imiona wymyślone zwłaszcza przez Martynkę były dość zabawne. Przemyślenia przerwał Pan Mariusz proponując teren nad Krznę bryczką oraz Robinem i Apapem. Dużo chętnych znalazł właściciel stajni na teren , lecz byli i tacy i w tym ja , którzy chcieli zostać robiąc coś na padoku. Z grupy skokowej zostało siedem osób i cztery konie do dyspozycji do treningu skokowego . Do prowadzenia treningu zgłosił się Hubert. Przydzielił nam konie i ruszyliśmy do siodłania. W trakcie powiedział „ Kto ostatni wejdzie na ujeżdżalnię ten sprząta kupaż , po wszystkich koniach”. Niestety ostatnią osobą okazałem się ja i Paula. Zanim rozpoczęliśmy skoki trener poprowadził nam solidną rozgrzewkę. Mówiąc krótko było bardzo dużo kłusu anglezowanego , półsiadu i pełnego siadu. Każdy kto wypełniał polecenia skarżył się na ból nóg. Na szczęście skończyła się rozgrzewka i przeszliśmy do skoków. Podczas skoków nie wydarzyło się nic ciekawego, Hubert poprawiał nasze błędy , a my staraliśmy je wyredukować. Po zakończeniu treningu u grupy młodszej jak i skokowej wybrałem się z Gabrysią i Dianą do sklepu. Po powrocie do stajni zauważyliśmy , że wrócili z terenu z Panem Mariuszem. Z relacji Julki wynikało , że teren był udany chociaż nie było galopu. Robin i Apap trochę brykali i czasem się płoszyli , a poza tym to wszystko było dobrze. W przerwie miedzy treningami każdy robił co chciał. W moim przypadku przyglądałem się jeździe Huberta na Huzarze oraz pokonywałem parkur utworzony przez Anię L. i Madzie K. Po przerwie dla grupy skokowej zostały tylko cztery konie : Uranos , Apap , Tajga oraz Robin , ponieważ większość poszła do grupy młodszej gdyż było tam ponad dwadzieścia osób , z czym wiązało się większe zapotrzebowanie na konie. Ernest zorganizował dla mojej grupy teren. Podzieliliśmy się na dwie grupy i udaliśmy się w teren. W pierwszej grupie pojechałem ja na Uranosie , Ada na Robinie , Ola Na Apapie ,a Paula na Tajdze. Uranos i Apap ciągle rwali do przodu i brykali przy zagalopowaniu. Uranos jak zwykle się potykał , a Apap Dla Oli płoszył się i chciał ścigać się z innymi końmi. Po opanowaniu Apapa kontynuowaliśmy teren. Ogólnie terenie był udany, bardzo dużo galopu i kłusu , a mało stępa. Po powrocie pojechała druga grupa: Ania na Robinie , Ewelina na tajdze oraz Michalina na Uranosie. Teren u nich przebiegał podobnie jak u nas. Kiedy ogarnąłem się po terenie poszedłem oglądać zmagania osób w młodszej grupie. W owym treningu była Julka, Asia , Ania L. , Madzia K., chociaż zazwyczaj były w tej grupie gdzie ja. W młodszej grupie na jeden trening znalazły się ponieważ one pojechały na teren nad Krznę. Młodsza grupa miała trening na ujeżdżalni i ćwiczyli pół parady. Nic interesującego nie przytrafiło się na treningu poza glebą Martyny , która była na Księciu. Po zakończeniu ich treningu powróciła też grupa z terenu i daliśmy już odpoczynek dla naszych kochany pupilów. Zaczęliśmy zajmować się swoimi sprawami. My z Julką , Asią , Karoliną Szaniawską , Gabrysią , Dianą i innymi wybraliśmy się do sadu by pograć w piłkę i pogadać. Gdy słońce zaczęło się chować Julka zadzwoniła do Taty , który przyjechał o godzinie osiemnastej trzydzieści. Koniec dnia nie był zbytnio udany dla Julki , Asi i Karoliny Szaniawskiej ponieważ zgubiły kluczyk do szafki w siodlarni. I tak oto wyglądał dzień spędzony w stajni Wiosenny Wiatr.

4 komentarze:

  1. Tak czy siak ja bym chętnie dodała jakieś swoje wrażenia z sobotnich treningów c: .

    Ale ta sobota była udana (nie spadłam ani razu! Jupi xD !). I gleba Martyny, hihi.
    Mam nadzieję, że najbliższa sobota będzie tak ciepła jak ta ostatnia. Z kluczem jakoś będzie, chyba że się znalazł.

    Będą dodawane jakieś inne zdjęcia z tego dnia i kolejnych?
    `Aśka W

    OdpowiedzUsuń
  2. No niech ci będzie od czasu do czasu mogę się na blogu wypowiedzieć (e-mail wyślę ci na dA).
    Jeszcze co do samego dnia to było całkiem fajnie :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, ja zauważyłam! xD Po prostu... Alan, ja się w tyłki szczeniakom nie paczę... ~! Szaniawska

    OdpowiedzUsuń